Dzień dobry,
Ostatnimi dniami mam refleksję plusów i minusów edukacji oraz
pracy zdalnej, a najbardziej samodzielności dzieci. Nie chodzi mi
tylko o samodzielności w życiu, ale też cyfrowej i tej dotyczącej
nauki.
Przypomina mi się pewien obrazek gdzie jedna mama pyta drugiej „Jak to jest, że Pani dziecko jest takie samodzielne?”, a tamta odpowiada „Pozwalam na to”.
Tak to jest z tą samodzielnością. Dzieci same ją ćwiczą, tylko trzeba im pozwolić. I zanim przejdę dalej, chciałabym podkreślić, że zawsze uważałam, że nie jestem jedna z ‘tych’ matek co dają dzieciom bawić się nożami, gorącą patelnią, targać się w błocie. Moje dziecko (lat prawie 8) nie bardzo umie wiązać sznurówki choć pomoc do nauki wiązania jest i raz w miesiącu próbuje ją namówić do spróbowania, ale ona mówi, że nie dziś, a ja nie nalegam. Widocznie nie ma jeszcze takiej potrzeby. Co to znaczy?
Bardzo wierzę w potrzebę i samoświadomość tego co dla dziecka ważne. Inny przykład - przez lat nie nauczyła się jeździć na rowerze. Próbowaliśmy wszystkiego. Nawet dziadek próbował - przecież dwójki dzieci swoich już nauczył. I nic! Nigdy nie robiliśmy jakieś afery z tego, zawsze mówiliśmy spróbujemy ponownie jutro. Dopiero na jesieni zaparła się, że ona musi – nie wiem dlaczego musiała, ale tak czuła. I mamy rowerzysta w domu. Nauczyła się w jedno popołudnie. Sama!
Ale wracając do meritum – samodzielność. Co to jest dla mnie? Pozwolić dziecko, żeby samo próbowało będąc obok. Bardzo lubię ten etap w rozwoju, kiedy dzieci mówią "Ja! Sama!". To jest właśnie ten moment, który trzeba chwycić i dalej pielęgnować. Bo tak naprawdę dzieci nam mówią:
1. Wiem, że sam(a) sobie poradzę.
2. Wiem, że jeżeli nie do końca dam rady, to ty (mamo, tato) mi pomożesz.
I to są tylko i aż dwa punkty, które zawierają tyle prawdy. Ja tu widzę wiarę w siebie, samoświadomość, ale też wspierającego rodzica, który jest i wiadomo, że można na nim(nią) polegać.
Następnym razem napisze o planowaniu. Zajrzyjcie do mnie w sobotę.
No comments:
Post a Comment