Sunday 23 February 2020

Dzień dobry,
Styczeń okazał się o wiele bardziej wymagającym organizacyjnie miesiącem, niż się spodziewałam. Dziękuję, że poczekaliście na kolejny wpis.

Tak jak obiecałam w poprzednim artykule, dziś napiszę o metodzie stacji.

Metoda stacji zadaniowych znana jest jeszcze jako metoda przystanków zadaniowych i podobno swoje korzenie ma w wychowaniu fizycznym. Metoda może być stosowana w nauczaniu większości przedmiotów i może przyjąć różne formy – praca indywidualna, w parach czy grupowa.

Organizacja zajęć tą metodą pozwala nauczycielowy włączyć w aktywnie w procesie nauczanie uczniów o różnych typach inteligencji oraz na różnym poziomu zaawansowania wiedzy. Co za tym idzie, metoda stacji ma pozytywny i motywujący wpływ, jeżeli chodzi o spostrzeganie i nauki danego przedmiotu.

Najważniejszy etap w organizacji zajęć metodą stacji to przygotowania – zaplanowania jakie aktywności, jakie umiejętności oraz jaki zakres wiedzy należy wykorzystać, żeby wykonać zadania.

Praca metodą stacji oznacza, że wszyscy uczestnicy rozpoczynają pracę razem. Dla tego stacji początkowych powinno być tyle ile uczestników/ grup przewidujemy. Przez ostanie dwa miesiące metodą stacji przeprowadziłam testy sprawdzający w moich grupach ze szkoły podstawowej (klasy 1-8).

Jakie są minusy?
Oczywiście przygotowanie testów zajęło mi o wiele więcej czasu niż po prostu wydrukowanie gotowca ze strony wydawnictwa. Ale za to dalej mam same plusy.

Czyli o plusach

Po pierwsze, jakie założenia ma nauczyciel wobec grupy – co jest dla uczniów łatwe, trudne, czy dla wszystkich to samo.

Po drugie stworzenia bardzo przemyślanego narzędzia testowego -co znajduję się na teście, jakie aktywności, poziom trudności.

Po trzecie warunki pracy podczas testu. Ci z Was, którzy regularnie mnie odwiedzają, wiedzą, że w sali żółtej stoliki są pośrodku ułożone w taki sposób, żeby ułatwiać komunikacji oraz współpracy. Podczas testu, raczej nam chodzi o ograniczenia komunikacji i współpracy, jeżeli oczywiście mam założenie, że test pisany jest indywidualnie. Każdy uczestnik kursu (niezależnie od wieku) ma tendencje porównania się – „Które masz już ćwiczenie? Uuuu, 2, a ja jestem na 4”. Zatem postanowiłam, że test nie koniecznie ma być przy stole.




Stacja początkowe układam w różnych miejscach w sali wraz z instrukcją, co należy zrobić w danym ćwiczeniu, ile czasu powinno zająć oraz co należy zrobić po wykonaniu tego ćwiczenia.  Takie instrukcje pozawalają na ciche przemieszczanie się między zadaniami. Stacje zbudowałam wokół umiejętności językowych rozumienie oraz pisanie. Mówienie było testowane standardowo. Jest też kilka stacji nieobowiązanych/ dodatkowych dla bardziej ambitnych uczestników.

Last but not least, przeprowadzenie testów metodą stacji okazało się mieć pozytywny wpływ na wyniki. Sam fakt możliwości poruszania się, siadania w dowolnej pozycji (nie koniecznie na krześle przy stole), doboru zadań od łatwych do trudnych z możliwością w każdej chwili przejścia do kolejnej stacji na sam początek był budujący. Udało mi się uniknąć komentarze „Ale dłuuugi ten test” :), bo w sumie nikt nie wiedział ile tam jest ćwiczeń. Prawdą jest, że każdy wykonał więcej niż zrobiłby standardowo.

Metoda stacji pobudziła ciekawość. Uczestników intrygowało co jest dalej, jakie zadania się tam kryją. A to z kolei powodowało, że koncentrowali się na wykonaniu obecnych zadań.

Ostatni punkt, jeżeli chodzi o samo sprawdzanie – to dla lektora żadna zmiana.

Jeżeli chodzi o samej metodzie – to podczas testu nie dołączyłam ostatnią stacją, jaką jest stacja kontrolna. Miejsce, w którym uczestnik sam sprawdza swojej pracy.

Zatem polecam metodą stacji nie tylko do prac projektowych.

Zapraszam na swój blog za miesiąc. Przygotuję artykuł o tym, jak uczą się dorośli.

No comments: